Ukryta ciemność w filmie Wesa Andersona <em>„The Phoenician Scheme”</em>


Kiedy Wes Anderson w 2009 roku zajmował się prasą The Fantastic Mr. Fox , wyraził niezadowolenie, że film okazał się tak identyfikujący z nim. „Moim podejściem było spróbować zrobić go jak Roalda Dahla” — powiedział Anderson Elvisowi Mitchellowi z The Treatment . „Zawsze myślałem: Jak zrobiłby to Roald Dahl? I ostatecznie, jakkolwiek bym się starał, wygląda na to, że zrobiłem to tak, jak zrobiłbym to w każdym razie”.
Szesnaście lat i sześć filmów później Anderson najwyraźniej pogodził się ze swoją niezdolnością do robienia rzeczy w inny sposób niż robi to on. W jakiś sposób każdy kolejny film jest o ułamek bliżej ideału Andersona — symetrycznego, ozdobnego, pomysłowego, złożonego.
Więc tak, bądźcie pewni, że jego najnowszy film, The Phoenician Scheme — w wybranych kinach 30 maja i w szerokiej dystrybucji 6 czerwca — zawiera niemal wszystkie cechy charakterystyczne Andersona. Są tam olśniewające scenografie, skomplikowane fabuły, krucha rodzina i, co najważniejsze, nieodpowiedzialny i niepohamowany patriarcha. Ten jest Zsa-zsa Korda, bogaty międzynarodowy biznesmen, który specjalizuje się w „uzbrojeniu, lotnictwie, infrastrukturze i negocjowaniu tajnych umów handlowych”.
Podczas gdy Quentin Tarantino polubił przepisywanie przeszłości, Wes Anderson chce wiecznie istnieć w jej najbardziej romantycznej wersji. Więc podczas gdy Zsa-zsa — grana przez Benicio Del Toro z beznamiętnym werwą, która jest bliższa M. Gustave'owi niż Hermanowi Blume'owi — jest chytrym dilerem, ma również nienaganny gust, porywającego ducha, miłość do natury i wiele mądrych (i niemądrych) lekcji do przekazania swoim dziewięciu hałaśliwym synom. Gdyby tylko dzisiejsi łamiący prawo jeden procent byli tak pomysłowi i charyzmatyczni.

Michael Cera jest w tym filmie wyjątkowo zabawny, głównie ze względu na swój niedoskonały akcent i perfekcyjne odczytanie kwestii.
Kiedy po raz pierwszy spotykamy Zsa-zsę, leci on swoim prywatnym samolotem, a dźwięk napędu sygnalizuje, że może być jakieś niebezpieczeństwo. Słyszy dziwny dźwięk, odwraca się, a panel kadłuba odrywa się od samolotu, zabierając ze sobą górną połowę jego sekretarki. Zsa-zsa w przenośni wystrzeliwuje — a następnie dosłownie wyrzuca — pilota, który cudem przeżywa awaryjne lądowanie na polu kukurydzy na bałkańskich równinach.
Od Royal Tennembaum do Augie Steenbeck , starzejący się pater familias Andersona często zmagali się ze śmiertelnością. Ale nikt nie stanął śmierci w twarz tak jak Zsa-Zsa w tym nowym filmie. Po katastrofie samolotu Zsa-zsa doświadcza jednej z wielu wizji zza grobu. Sceny te są kręcone w czerni i bieli i Anderson robi, co może, w stylu Bunuela — surrealistyczne, religijne, z Zsa-zsą zasiadającą w sądzie. Oczywiście, ponieważ jest to film Andersona, święte postacie grane są przez kilku ciężkich graczy, których obecność sprawia, że te momenty wydają się bardziej bezczelne niż psychodeliczne lub święte.
Mimo to spełniają swoje zadanie. Wstrząśnięty otarciem się o śmierć — i przewidując przyszłe próby zamachu — Zsa-zsa nawiązuje kontakt z córką, Liesl (Mia Threapleton, w tym, co z pewnością będzie jednym z największych przełomowych występów roku). Liesl jest zakonnicą w trakcie nauki i mieszka w klasztorze od czasu śmierci matki, gdy była młoda.
Zsa-zsa przywiózł Liesl do swojej posiadłości z zamiarem uczynienia jej swoją spadkobierczynią. Ale najpierw wciąga ją do swojego największego planu: „The Korda Land and Sea Phoenician Infrastructure Scheme”. Plan jest przedstawiony w serii pudełek na buty, a to, co faktycznie obejmuje, jest mniej ważne od tego, czego wymaga. Zsa-zsa musi zamknąć lukę w finansowaniu planu, co oznacza odwiedzenie różnych kluczowych graczy.
Po pewnych namowach Liesl dołącza do Zsa-zsy w jego podróży — podobnie jak nowy norweski nauczyciel i entomolog rodziny, Bjorn, grany przez nowego członka Wesworld, Michaela Cerę. Cera dostaje nieproporcjonalnie dużą porcję śmiechu w filmie, dzięki niedoskonałemu akcentowi i kilku absolutnie perfekcyjnym odczytaniom kwestii („Mówię sercem, jestem bohemą” to kwestia, którą będę cytować zbyt często w niedalekiej przyszłości). Ale Tom Hanks i Bryan Cranston, którzy grają wąsatych braci biznesmenów z Zachodniego Wybrzeża, dają Cerze popalić w dziale Zabawy. Stanowią jeden z pierwszych przystanków w intrydze Zsa-zsy, a ich spotkanie przeradza się w komicznie nierówną grę w konie. To prawdopodobnie moja ulubiona scena z filmu.
Nie znaczy to jednak, że nie ma wielu innych atrakcji. Spotkanie z właścicielem francuskiego klubu nocnego, Marseille Bob (Mathieu Amalric), przeradza się w chaos, gdy zostaje przerwane przez grupę nieostrożnych uzbrojonych rewolucjonistów; dochodzi do absurdalnej walki z ruchomymi piaskami; w trzecim akcie mamy wspaniałą slapstickową bijatykę między Zsa-zsą a jego brodatym bratem, Wujkiem Nubarem (genialny Benedict Cumberbatch). Ogólnie rzecz biorąc, film oferuje ciągłe przypomnienia, dlaczego najwięksi aktorzy na świecie pojawią się dla Andersona bez względu na rozmiar roli. Pomimo wszystkich jego ograniczeń — precyzyjnego blokowania, niezmiennego dialogu — jest miejsce na grę, a prawie każdy błyszczy.

Benicio Del Toro gra Zsa-zsa Kordę z kamienną twarzą, która bliższa jest M. Gustave'owi niż Hermanowi Blume'owi.
Filmy Andersona często wymagają wielokrotnego oglądania, aby je w pełni docenić, prawdopodobnie dlatego, że dzieje się w nich tak wiele — między pełnią kadru, wszystkimi przypadkowymi gagami, dowcipnymi dygresjami oraz odniesieniami historycznymi i filmowymi. Podejrzewam, że tak będzie również w przypadku The Phoenician Scheme . Podczas pierwszego oglądania wszystkie te wybryki mogą przysłonić centralne napięcie filmu — dlaczego mężczyźni tacy jak Zsa-zsa robią to, co robią? I czy mają jakąkolwiek szansę na odkupienie?
W pewnym momencie Liesl zadaje Zsa-zsa wersję tego pierwszego pytania bezpośrednio i nawiązuje do swojego dzieciństwa. Ale prawdziwa teoria Andersona dotycząca tego, co motywuje potężnych renegatów, pojawia się później, gdy Zsa-zsa staje do walki z Wujkiem Nubarem. Obaj przyznają, że wszystko sprowadza się do wygranej, lub jak mówi Nubar: „Kto może kogo pokonać — albo kogo, zgaduję”.
Jeśli chodzi o drugie pytanie, nie będę psuł filmu za bardzo, powiem tylko, że zakończenie Andersona daje pewien poziom nadziei. Co jest ironiczne, w pewnym sensie — Anderson, nasz najbardziej konsekwentny autor, chce wierzyć, że człowiek taki jak Zsa-zsa może się zmienić. Ale z drugiej strony, o ile wiemy, Wes nie miał żadnych otarć o śmierć. Może jego filmy wyglądałyby inaczej, gdyby oceniała go siła potężniejsza niż krytycy. Z drugiej strony, w ocenie tego krytyka, po co psuć coś dobrego?
esquire